Wika to geniusz!!! Wyczuj sarkazm.

Przypadkiem zmieniłam kolejność rozdziałów i nie mam pojęcia jak to naprawić. Teraz 2 jest po 8. Wybaczcie mi ten błąd. Jestem tylko człowiekiem. Przepraszam.

sobota, 11 października 2014

Część 1 Rozdział 16

*oczami Louisa*
Od kilku minut razem z Niall'em dobijaliśmy się do drzwi. Stałem przed domem Arii, nerwowo rozglądając się na boki, czekając, aż łaskawie otworzy.
-Może jej nie ma w domu? -powiedział blondyn po dłuższej chwili.
Pokręciłem głową. Byłem pewien, że tu jest. Niemal czułem jej obecność.
-Stary nie ma jej -jęczał Niall. -Albo może śpi. Nie mogę tu dłużej czekać. Jestem umówiony z Zayn'em na dwudziestą.
-To leć, ja jeszcze chwilę tu postoję.
-Lubisz ją co? -uśmiechnął się złośliwie. -Wielki łowca czarownic lubi czarownicę!
-Nie tak głośno kretynie! -skarciłem go. -I masz rację, lubię ją.
-Tylko pamiętaj -zrobił groźną minę - to ja będę na zawsze jej BBFF.
-BBFF?
-Best Blond Friend Forever -wyjaśnił, a uśmiech nie znikał z jego ust.
Zaśmiałem się z jego głupoty. Niall chyba jako jedyny z naszej piątki zachował odrobinę dziecinnej niewinności. Mam nadzieję, że nic nie zdoła zniszczyć tego i nie sprawi, że stanie się tak samo zepsuty i zgorzkniały jak reszta świata.
Poczekałem, aż blondasek zniknie za rogiem i zacząłem mocno walić w drzwi.
-Wiem, że tam jesteś! Otwieraj -rozkazałem i miałem znów uderzyć, gdy drzwi się otworzyły, a przede mną stanęła Aria.
-Czego chcesz? -warknęła.
-Też cię miło widzieć. Nie mogę nie zauważyć, że dzisiaj, aż promieniejesz subtelnym, kobiecym wdziękiem -rzuciłem, uśmiechając się niewinne. -Wstałaś lewą nogą?
-Wejdziesz do środka? -zapytała, ignorując moje słowa i odsunęła się od wejścia, abym mógł przejść.
Bez słowa minąłem ją w drzwiach. Zamknęła je i nie odzywając się ani słowem poszła do kuchni. Od samego wejścia moją uwagę zwróciły ciemności panujące w domu. Dopiero po chwili, gdy moje oczy trochę się przyzwyczaiły, byłem w stanie zobaczyć zarys niektórych przedmiotów.  Usiadłem na krześle, a ona zajęła miejsce naprzeciw mnie, po drugiej stronie stołu.
-Co się z tobą dzieje? -zapytałem po dłuższej chwili milczenia.
Nie odpowiedziała mi. Przegapiłem moment w którym wstała, jednak słyszałem jak cicho porusza się po pomieszczeniu. Po chwili lampa oświetliła pokój, a ja musiałam zasłonić oczy ręką.
-Spójrz na mnie, spójrz na moją twarz -rozkazała, a jej głos drżał przy każdym wypowiedzianym słowie.
Podeszła do światła, a ja ledwo powstrzymałem się od krzyknięcia. Cała jej twarz, niesamowicie blada, pokryta była sinymi plamami. Na szyi miała dziwny wzorek, tak jakby krew w żyłach zabarwiła się na czarno. Wyglądała jak wrak człowieka. Spojrzałem na jej dłonie, które były powykręcane w nienaturalny sposób i trzęsły się spazmatycznie.  Chyba sporo schudła. Po cienką, czarną, obcisłą podkoszulką, wyraźnie odcinały się wystające kości.
-Matko przenajświętsza... -wyszeptałem.
-Nie sądzę, aby ona miała z tym coś wspólnego -powiedziała, uśmiechając się gorzko.
-To ta klątwa? -zgadywałem uważnie lustrując jej twarz.
Pokiwała głową, a w jej dużych oczach zalśniły łzy.
-Nawet nie wiem, kiedy się zaczęło... Obudziłam się w nocy, czując niesamowity ból, a rano... Rano wyglądałam już tak! Jestem straszna -ostatnie słowa wymamrotała niewyraźnie, patrząc na swoją sylwetkę, odbijającą się w oknie.
-Nie jesteś straszna -zaprotestowałem i chciałem dodać coś jeszcze, ale mnie uprzedziła.
-Wyglądam jak potwór, którym straszy się dzieci, gdy są niegrzeczne.
-Wyglądasz jak ktoś chory, kto potrzebuje pomocy -sprostowałem.
-To jeszcze nie koniec -oznajmiła. -Czuję, że najgorsze dopiero przede mną.
Nie wiedziałem co odpowiedzieć. Nigdy nie byłem zbyt dobry w pocieszaniu ludzi. Więc po prostu milczałem.
-To się dzieje -powiedziała, jakby nieświadomie. -Louis -spojrzała mi głęboko w oczy -to się znowu dzieje.
W tej samej chwili upadła na ziemię, a jej rozpaczliwy krzyk wypełnił moje uszy. Nie wiedziałem co robić. Nie mogłem pomóc, choć bardzo chciałem. Znowu.

***
Atak ustąpił tak samo nagle jak się zaczął. Dopiero wtedy zdałem sobie sprawę z tego, że trzymam ją w ramionach i mocno ściskam. Jej koszulka była mocno przepocona, a włosy kleiły się do twarzy. Jej dłonie wciąż się lekko trzęsły.
-Powinnaś się położyć -powiedziałem, a ona po prostu spojrzała na mnie i potulnie skinęła głową.
Próbowała wstać, ale zakręciło się jej w głowie. Upadłaby, jednak udało mi się odpowiednio szybko zareagować i uchronić ją przed upadkiem. Wziąłem tą drobną dziewczynę na ręce i zaniosłem do sypialni.
Boże, była taka lekka. Przez ubranie czułem jej delikatne ciało i odstające kości, jakby nagle straciła cały zapas ciała. Została sama skóra i kości. Jej ręce wyglądały na niemal białe w porównaniu z moimi. 
Położyłem ją na łóżku i przykryłem kocem, który leżał skopany tuż obok niego. Starałem się być jak najbardziej delikatnym. Bałem się, że jednym mocniejszym ruchem mogę ją zranić. Wyglądała na taką kruchą i delikatną. Sprawiała, że chciałem ją chronić przed całym złem tego świata.
-Dziękuje -wyszeptała, spoglądając na mnie. Zauważyłem, że jej oczy są lekko przekrwione i jakby zapadnięte w głąb twarzy. 
-Potrzebujesz czegoś? -zapytałem.
-Nie, dziękuje -zamknęła oczy, ale zaraz je otworzyła,jakby o czymś sobie nagle przypomniała. 
-Zostaniesz tutaj?
Zawahałem się.
-Przepraszam, to głupie -wypaliła szybko rumieniąc się lekko. -Nie powinnam była...
-Zostanę -przerwałem jej tą gorączkową wypowiedź.

*oczami Arii*
Nie chciałam zasypiać. Naprawdę starałam się trzymać oczy otwarte, ale byłam taka zmęczona. W dodatku jego obecność działała na mnie kojąco i zapewniała mi poczucie bezpieczeństwa. Nawet nie wiem, kiedy odpłynęłam. Usłyszałam tylko jak cicho mówi "zostanę". Zasnęłam.
We śnie przeniosłam się do innego miejsca. Widziałam dom. Łudząco przypominał mi ten, w którym spędziłam pierwsze lata swojego życia. Weszłam do środka. Zobaczyłam małą dziewczynkę, w piżamie w różowe słonie, z włosami zaplecionymi w warkocz, który sięgał jej niemal do pasa. Wyłoniła się znikąd. Szła przez ciemny korytarz, prosto do pokoju w którym paliło się światło. Słyszałam jej przyśpieszony oddech i ciche kroki.
"Nie idź tam" -chciałam krzyknąć, jednak z moich ust nie wydobył się żaden dźwięk. "Zatrzymaj się."
Szła dalej, a ja wiedziałam, że nie chcę na to patrzeć, ale nie mogłam nic zrobić. Nie panowałam nad własnym ciałem. Podążałam za nią niczym cień.
"Zatrzymaj się" -w końcu udało mi się krzyknąć, jednak ona dalej szła, jakby w ogóle nie usłyszała. "Proszę"
Nie zrobiła tego. Nie mogła. Ja także się nie zatrzymałam. Otworzyła drzwi i bezceremonialnie wpadła do środka. Zamknęłam oczy, ale zaraz je otworzyłam, gdy usłyszałam jej głośny krzyk.
Dwa martwe ciała leżały obok siebie, wciąż splecione w uścisku. Nawet śmierć nie zdołała ich rozłączyć. Widać było, że mężczyzna próbował osłonić kobietę, która miała głowę ułożoną na jego piersi. Na ich twarzach śmiertelną pieczęcią utrwalony został wyraz przerażenia. Obydwoje byli niesamowicie piękni. Kobieta miała cudowne, długie włosy, zupełnie jak ta mała dziewczynka. Zupełnie jak ja.
Mała padła na kolana, a jej cienki głos rozsadzał mi bębenki. Widziałam, jak próbuje ocucić ludzi, których kochała. Słyszałam jej żałosne nawoływania."Pomocy" -krzyczała. Jednak nie było nikogo, kto mógłby jej pomóc. To było ponad moje siły. Nie mogłam zrobić nic innego, więc po prostu zaczęłam krzyczeć. Mój głos zagłuszył małą dziewczynkę. Zagłuszył wszystko.
Umilkłam, a tamta mała zrobiła to samo. Zrozumiała już, że nie ma nadziei. Nie ma dla nas nadziei.

*oczami Nialla*
Tak dawno nie byłem u Zayna, że już zapomniałem jak denerwujące jest to włażenie na samą górę po schodach. Miałem nadzieję, że przyjaciel będzie w lepszym humorze niż przez kilka ostatnich dni.
Zapukałem kilka razy do drzwi, które po krótkiej chwili się otworzyły.
Widok jaki przedstawiał sobą Zayn nie był zbyt zachwycający. Mocno podkrążone oczy i wielki siniak na twarzy. Wyglądał gorzej niż siedem plag egipskich.
-O rety, co się z tobą stało?
-Może wejdziesz do środka? -niby było to pytanie, ale zabrzmiało bardziej jak rozkaz.
Niechętnie zrobiłem krok w jego stronę, a on odsunął się, żebym mógł przejść. Wnętrze mieszkania nie wyglądało lepiej niż sam Zayn. Wszystko było powywracane do góry nogami. Kawałki szkła walały się po ziemi, a na ścianie...
-To twoja krew?
-Ta -odpowiedział niechętnie -miałem mały wypadek.
-No dobra -nie zamierzałem się z nim spierać. -Więc? Co to za ważna sprawa, o której mówiłeś?
-Chciałbym ci coś pokazać -oznajmił i bez żadnych wyjaśnień podszedł do stołu i włączył laptopa.
Moim oczom ukazało się zdjęcie z jednej z wielu stron plotkarskich. Byłem na nim ja i Aria. Trzymała mnie za ramię i uśmiechała się. Idealnie uchwycono jej twarz.
-No i co, co teraz powiesz?
Zaniemówiłem. Stałem z szeroko otwartymi ustami, patrząc na niego tępo. Ocknąłem się, jednak o minutę za późno.
-My...
-Daruj sobie -burknął. -Żałuj, że nie widziałeś swojej twarzy -zaśmiał się gorzko. -Dlaczego? Dlaczego mi to zrobiłeś? Nie wiesz, jak bardzo mi zależy?
-Zayn, my się tylko przyjaźnimy -oznajmiłem. -Ostatnie jej życie naprawdę się skomplikowało i potrzebowała przyjaciela. To tyle.
-Patrzyłeś... -jego głos drżał od tamowanego gniewu. -Patrzyłeś jak się męczę i nic nie powiedziałeś! Nic!
-Zayn, nie wiem co powiedzieć... Przepraszam, ale nie mogłem jej tego zrobić.
-Więc wolałeś zrobić to mi? Taki z ciebie przyjaciel?
-Uspokój się -zażądałem.
-A wiesz co teraz zrobię? -ciągnął niezrażony. -Pójdę do niej i przeprowadzę dokładnie te samą rozmowę!
-Nie możesz -palnąłem zanim zdążyłem pomyśleć.
-Żebyś się jeszcze nie zdziwił!
-Zayn, posłuchaj mnie chwilę, proszę -mój rozpaczliwy ton chyba zwrócił jego uwagę, bo spojrzał na mnie zbity z tropu. -To wszystko jest trudniejsze niż ci się wydaje.
-Niall, możesz mi powiedzieć.
-Bo ona jest poważnie chora...
Brawo Horan. Znów palnąłeś, zanim zdążyłeś pomyśleć.

*oczami Louisa*
Szybko wyszedłem z pokoju, gdy mój telefon nagle zaczął dzwonić. Spojrzałem na Arię, jednak nawet się nie poruszyła.
-Co tam Niall? -odebrałem.
-Lou, sytuacja kryzysowa -nerwowy głos Horana wyprowadził mnie z równowagi. -Zayn tam do was jedzie...
-CO!?!
-Proszę, nie krzycz...
-Coś ty najlepszego zrobił? -ściszyłem głos, mając cichą nadzieję, że jej nie obudziłem.
-To nie moja wina Lou, on zna jej adres, będzie tam za chwilę -oznaimił.
-Jezu... -jęknąłem. -A ty gdzie w tej chwili jesteś?
-Jestem w drodze, powinienem być u was chwilę przed nim.
-Nie powinno mnie tu być, gdy wpadnie Zayn, to mogłoby go tylko zdenerwować.
-Racja, racja... Już skręcam w odpowiednią ulicę.
Rozłączyłem się i wyszedłem na zewnątrz. Po krótkiej chwili na krawężniku zatrzymało się auto i ujrzałem blond czuprynę Horana.
-Co z nią?
-Spi -odparłem. -Niall... to straszne. Jest źle, bardzo źle.
Już otwierał usta, gdy na ulicy pojawiło się auto Zayna.
-Zmykaj -ponaglał mnie -no już!
Bez zastanowienia wskoczyłem w krzaki, okalające ten mały domek z każdej strony. Z mojej kryjówki mogłem obserwować scenę rozgrywającą się na podjeździe. Widziałem zdenerwowanie na twarzy Nialla i determinacje Zayna.
-Zejdź mi z drogi -powiedział mulat.
-Zayn...
-Zejdź. Mi. Z. Drogi -wycedził przez zaciśnięte zęby.
-Proszę, zrozum, że ja nie mogę...
-Zayn...

*oczami Arii*
-To tylko sen -wyszeptałam, otwierając oczy. -To tylko sen -powtórzyłam, jakbym chciała przekonać samą siebie.
Rozejrzałam się po pokoju. Wszystko wyglądało tak samo, ale gdzie był Lou? Owinęłam się kocem i zaczęłam chodzić po pomieszczeniach, jednak nigdzie go nie było. Podeszłam do drzwi frontowych i wtedy dobiegł do mnie znajomy głos pewnego mulata, którego naprawdę nie powinno tu być.
-Zejdź mi z drogi.
Wychyliłam się delikatnie, aby móc zobaczyć co się dzieje. Naprzeciw Zayna stał Niall, który był naprawdę zdenerwowany.
Widok jaki przedstawiał sobą Zayn łamał mi serce.Te cienie pod oczami i siniak na twarzy. Wyglądał jak siedem nieszczęść.
-Proszę zrozum, ze ja nie mogę... -Niall starał się go udobruchać.
-Zayn.
Mój głos był ledwie słyszalny, jednak oni go wyłapali i spojrzeli na mnie. Obydwaj wyglądali na zaskoczonych i jednocześnie przestraszonych moim wyglądem. Chciałam rzucić jakimś niesamowicie dowcipnym tekstem, ale zaczęło mi się kręcić w głowie i opieając się o ścianę zjechałam na ziemię. Ciemność próbowała mnie otoczyć i mimo swojego oporu, czułam, jak mnie pochłania.
Poczułam jak ktoś otacza mnie ramieniem i podnosi. Poczułam znajomy zapach. Zayn. To musiał być on. Delikatnie polozył mnie na łózku i odsunął się.
-Teraz mi wierzysz?!? Ona naprawdę jest bardzdzo chora i potrzebuje spokoju -słyszałam nerwowy głos Nialla. -Nie powinieneś był przychodzić.
-Chciałem z nią tylko porozmawiać. Nie wiedziałem... Przepraszam -chwycił moją dłoń i ścisnął ją leciutko. Nie byłam nawet pewna, czy naprawdę to zrobił. Z wielkim wysiłkiem oworzyłam oczy.
Chciałam mu odpowiedzieć, byłam jednak jakby sparalizowana. Wgapiałam się więc tylko w niego, ślędząc uwaznie jego rysy twarzy. Był taki piękny.
-Dlaczego.... dlaczego mi nie powiedziałaś? Coś byśmy wymyślili. Razem -powiedział tak, abym ty ja mogła to usłyszeć. -Kocham cię .
Chciałam odpowiedzieć, ale z moich ust wydobył się tylko dziwny pisk. Pokręciłam głową sfrustrowana. Czułam się fatalnie. Obok mnie siedziała moja wielka miłość, a ja nawet nie mogłam mu powiedzieć co czuję. Nawet nie zauwazyłam, kiedy pierwsze, gorące łzy zaczęły spływać po mojej twarzy.
-Hej, maluszku nie płacz -powiedział łagodnie. -Coś cię boli?
Pokręciłam głową.
-Chcesz... jeśli chcesz to sobie pójdę -zaproponował, a ja znów tylko pokręciłam głową. -Wygląda na to, że nie mozesz mówić, więc pozwolisz na to, że ja coś powiem, a ty będziesz słuchać?
Pokiwałam głową. Wziął głęboki wdech i otworzył usta, zamierzając coś powiedzieć, jednak zanim to zrobił splótł nasze palce, po czym spojrzał mi prosto w oczy.
-Jestem załamany. Czasami czuję się jak ślepiec, bo widzę tylko ciebie. Modlę się, aby twoje serce zmieniło zdanie.  Jesteś moim ocaleniem, ale gdy odchodzisz to wszystko znika. A potem widzę cię na ulicy i moje ciało zawodzi, upadam na kolana i modlę się, abyś zobaczyła te gwiazdy, które nad nami święcą, gdy będziesz zasypiać. Przykro mi, bo kocham cię bardziej niż ktokolwiek, czemu tego nie widzisz?
-Czy ty właśnie zacytowałeś mi kawałek waszej piosenki? -odezwałam się, a mój głos zabrzmiał jak drapanie paznokciem o metalową blachę.
-Wiem, idiota ze mnie.
-Idiota, ale słodki - zażartowałam.
-Wolałem chyba jak nie mogłaś mówić -powiedział z całą powagą na jaką go było stać.
Zaśmiałam się, jednak zaraz tego pożałowałam, gdy śmiech zamienił się w piekący ból w klatce piersiowej.
-Więc jak to będzie, odepchniesz mnie znów, czy pozwolisz, abym był tutaj z tobą?
-To nie jest takie proste -odparłam cicho. -Ja nie wiem... nie wiem ile jeszcze czasu mi zostało.
Patrzyłam cały czas w jego brązowe oczy. Dostrzegłam w nich ból, jaki wywołały moje słowa.
-Może mógłbym coś zrobić? Sprowadzić lekarza? Może jeszcze nie wszystko stracone? Może...
-Zayn -przerwałam mu- to koniec. Pogodziłam się z tym i ty też powinieneś. Nic już nie da się zrobić.
-Jak mam sie ztym pogodzić?!? Otóż nie potrafię! Dlaczego tak bardzo chcesz, żebym został sam? Proszę cię, zrozum, że nie mogę od tak pozwolić ci odejść.
-Rozumiem -odparłam- i jeśli chcesz, to możesz mnie czasem odwiedzać, być ze mną, aż, aż do końca, ale proszę cię, abyś nie robił głupot i po prostu ofiarował mi spokój, bo właśnie tego teraz potrzebuję.
-Jak chcesz -warknął. -Ale nie zamierzam siedzieć i patrzeć jak umierasz!
Wstał gwałtownie i zaczął chodzić po pokoju.
-Nie potrafię -powiedział już łągodniej.
-Więc to nasze ostatnie spotkanie?
Starałam się ukryć smutek, który poczułam. Myślałam, że będzie mu łatwiej.
-Nie chcę, żeby to było nasze ostatnie spotkanie -widziałam łzy w jego oczach, ale nie pozwolił im wypłynąć. Był silny, a takim ludziom nie wypada płakać.
-To może wpadłbyś jutro, jeśli znajdziesz chwilkę? Moglibyśmy porozmawiać.
-To do jutra? -zapytał, stojąc w drzwiach. W tamtym momęcie chciał się znaleźć jak najdalej ode mnie.
-Będę czekać -powiedziałam, a on wypadł z domu jak strzała.
Po chwili usłyszałam warkot silnika.
-Wszystko okej? -zapytał Niall, który pojawił się nie wiadomo skąd.
-Nie jestem pewna -spojrzałam na jego zaniepokojoną twarz. -Nie jestem pewna...

*oczami Louisa*
Myślałem, że chociaż noc będzie spokojniejsza, ale Harry zebrał nas wszystkich, aby obwieścić jakąś niesamowicię ważną nowinę. Wszyscy siedzieliśmy, czekając niecierpliwie, aż przyjdą. Byli już pożadnie spóźnieni. Właśnie miałem powiedzieć, że wychodzę, gdy drzwi otworzyły się z hukiem, a do pokoju weszli Harry i Liam, którzy ciągneli za sobą jakąś nieszczęśnice.
-Złapaliśmy czarownicę! -oznajmili radośnie.
-Świetnie, ale po co trzymacie ją przy życiu?
-Bo ona jest niczym -odparł Harry - ale może nas doprowadzić do tej potężnej, która pokonała nas już dwa razy.
-Sprytnie -pochwalił mulat.
Dziewczyna była naprawde drobna i wyglądała na przerażoną. Twarz miała mocno obitą i umazaną krwią, co doskanale świadczyło o tym jak chłopcy traktują czarownice. Było mi jej żal, bo choć umiała czarować, wciąż była człowiekiem i miała uczucia. Wyglądała na niewiele młodszą od nas. Jej blond włosy i duże, niebieskie oczy nadawały jej bardzo niewinny wygląd.
-Znam ją -wypalił nagle Zayn.
Wszyscy spojrzeliśmy na niego w jednym momęcie. Już w tej chwili wiedziałem, że to nie może oznaczać niczego dobrego.
-Znasz ją? -upewnił się Liam. -Skąd?
-To przyjaciółka mojej byłej dziewczyny -jego głos był wyprany z emocji.
-Tej co tak za nią szalejesz?
-Arii -potwierdził.
-Wiecie co to oznacza? -wtrącił się Harry.
Jego złośliwy uśmieszek wyprzedził jego słowa. To oznacza, że mamy kolejną ofiarę.

_________________________________________________________________________________
Witajcie ludzie!
Dostarczam wam ten dobry/kiepski/sama nie wiem rozdział. Przepraszam za tak długą przerwę, ale niczego nie obiecuję. W szkole jest ciężko, a oceny są dla mnie ważne i dopóki nie miną konkursy przedmiotowe, nie obiecuję żadnej poprawy.
Dziękuje za komentarzę i zainteresowanie. Niby sprawdzałam tekst setki razy, ale i tak, z góry przepraszam za błędy.


piątek, 3 października 2014

Ummmm...

Blog nie jest zawieszony, ani nic takiego... Po prostu przeciąga się termin rozdziału.. Bo mimo tego że to dopiero wrzesień mamy już pełno roboty... A tak w ogóle to jest tu ktoś jeszcze??