Wika to geniusz!!! Wyczuj sarkazm.

Przypadkiem zmieniłam kolejność rozdziałów i nie mam pojęcia jak to naprawić. Teraz 2 jest po 8. Wybaczcie mi ten błąd. Jestem tylko człowiekiem. Przepraszam.

piątek, 28 marca 2014

Część 1 Rozdział 11



I believe that it's not over
Stay, it's not time to go
Before sound will be colder
Stay, cause your heart shakes strong 


* Oczami Arii*


Nie wiedziałam co teraz mam zrobić. Jasne było dla mnie, że moje życie wkrótce się zakończy. Nie próbowałam wyprzeć tego ze swojej świadomości. Nie rozpaczałam, nie płakałam, no bo po co? To i tak niczego nie zmieni, a tylko zmarnowałabym czas, który mi pozostał. Zamierzałam go wykorzystać. Zrobić coś fajnego. Zaszaleć.

Myślałam o wyjeździe. Może do jakiegoś kraju w Ameryce. Albo do Australii. Zawsze chciałam zobaczyć kangura.
Nigdy nie myślałam o tym w jaki sposób umrę. Myślałam, że będę miała na to więcej czasu. Miałam nadzieję na długie i owocne życie. Chciałam znaleźć osobę, która będzie trwała przy moim boku i będzie mnie kochać. W której ramionach będę zasypiać co noc i budzić się co ranek. Miałam nadzieję, że tą osobą będzie Zayn, ale życie popsuło moje plany.
-Aria -ktoś pomachał mi ręką przed oczami.
- Co??- zapytałam odruchowo. Okazało się że to Horan, mówił do mnie od dłuższego czasu.
- Mówiłem że trzeba to opatrzyć.
- Ale po co?? I tak umrę....- mruknęłam, patrząc mu w oczy. Chłopak westchnął głośno i podszedł do mnie, kucając zaraz przede mną.
- Słuchaj, wiem co czujesz.. Chociaż nie, nie wiem... To musi być straszne, wiedzieć że jest się skazanym na śmierć, ale nie możesz się poddać.. Musisz żyć... Pomyśl o Hannie, Jamesie, albo Alex...
- Czekaj, skąd o nich wiesz.. Przecież nic ci o nich nie mówiłam... - przerwałam mu.
- Zayn cały czas, o tobie mówił i jakoś tak wyszło że, to wiem.- powiedział, a ja pokiwałam głową na znak że rozumiem. - Musisz się normalnie zachowywać, musisz żyć. - skończył chłopak.- na co tylko pokiwałam głową, przyswajając sobie jego słowa.
- No dobra, teraz ty pójdziesz pod prysznic, a ja przyszykuję coś do jedzenia.- powiedział, na co ja znowu, tylko pokiwałam głową...
- Niall...- zaczęłam, stojąc już w drzwiach. Chłopak popatrzył na mnie uśmiechając się smutno.- Dziękuje, za wszystko...- powiedziałam posyłając mu taki sam uśmiech i wyszłam do sypialni.
Szybko weszłam do mojego pokoju, rzucając się na łóżko. Przez chwilę nie myślałam, dosłownie o niczym... Po prostu patrzyłam w sufit, lecz po dłuższej chwili zamknęłam oczy. Od razu zobaczyłam twarz Zayn'a z tamtego dnia, gdy go zostawiłam...

-Jeśli mnie kochasz, to w takim razie, dlaczego chcesz mnie zostawić?

-Nie mogę ci powiedzieć.
-Aria...
-Proszę, nie utrudniaj mi tego jeszcze bardziej!
-To ty wszystko utrudniasz!! Wszystko jest między nami okej, a ty i tak chcesz mnie zostawić! Bez żadnego powodu, wyjaśnienia, czegokolwiek!!!
-Dni spędzone z tobą, to jeden z najlepszych momentów mojego życie, ale każde szczęście kiedyś się kończy. Tak jak po dniu nastaje noc. Czasem po prostu nie mamy na to wpływu i musimy się z tym pogodzić.
-Nie mów tak .Nie pozwolę ci odejść. Nie pozwolę ci mnie zostawić.

Momentalnie poczułam, jakby jego palce ściskały moje nadgarstki jak parę dni  temu:


-Zayn to boli...

-Nie możesz mnie zostawić! Nie pozwolę ci na to.
-Zayn to boli! Połamiesz mi kości.
-Przepraszam...
-Żegnaj 

Po moich policzkach pociekły łzy... Ten wyraz twarzy... Rozpacz i gniew... To wszystko było straszne... Powoli podniosłam się z łóżka i zabrałam potrzebne do kąpieli rzeczy...





How to find happiness?
How to find?
How to live?
How to love?
Where to go?



Powoli ściągnęłam z siebie ciuchy i odkręciłam wodę. Po dostosowaniu jej temperatury, skoczyłam pod prysznic. Stojąc pod strumieniem wody, przed oczami stanęło mi jeszcze jedno wspomnienie:

CZEMU NIE POWIEDZIAŁAŚ, ŻE PO PROSTU WOLISZ JEGO? CO ON MA, CZEGO JA NIE MAM? A MOŻE PO PROSTU JEST DOBY W ŁÓŻKU CO? MAM RACJĘ?

Głos Zayn'a odbijał się echem po mojej głowie... Jak on mógł tak pomyśleć??


- Przepraszam, wyglądałaś komicznie.
- Dzięki.
- Tylko dzięki?- powiedział sarkastycznie.
- Och, mój wybawco!! Jak ci się odpłacę??!- 
- Więc, może najpierw powiesz jak masz na imię.
- Aria.
- Zayn. 

To jak się poznaliśmy... To nie była żadna romantyczna historia typu: dziewczyna wpada na chłopaka i od tamtego czasu się zakochują... Nie była to też historia rodzaju : on wypatrzył ją, na swoim koncercie i nie mógł przestać, o niej myśleć. Nasza historia była zwyczajna.... Poznali się, w supermarkecie, zapisali sobie swoje numery i odeszli znając tylko swoje imiona... Lecz los, chciał inaczej: spotkaliśmy się jeszcze raz... Aż w końcu on zaprosił mnie na randkę. Poszliśmy na film,  gdzie. gdy prawie się pocałowaliśmy ja zostałam, oblana colą przez jakiegoś idiotę... Następnego dnia też się spotkaliśmy:

-Gotowa na najlepszy dzień w twoim życiu?
-Pewnie, ale najpierw spędzę cały dzień z tobą .
-Ty mała... lepiej uważaj- zagroził.
-Bo co mi zrobisz?
-Chcesz się przekonać?
-I tak nic mi nie zrobisz.
-Nie...? To patrz!!


Wspominałam wszystko co wydarzyło się w ciągu tych dwóch tygodni... Osunęłam się po ściance prysznica, nie mogąc ustać na nogach... Przed oczami przelatywały mi sceny z naszego rejsu jachtem, gdy kazał mi usiąść, na jego kolanach... Jak bawiliśmy się w chowanego...

-Gratulacje, znalazłeś mnie.
-Pamiętaj, nigdzie się nie ukryjesz. Zawsze cię odnajdę.
-Mam wrażenie, że nie mówimy już o zabawie w chowanego.
-Bo nie mówimy. Nawet jeśli schowasz się na dnie oceanu. Pamiętaj. Ja zawsze cię odnajdę.
-To dobrze, ale ja nie zamierzam się przed tobą chować.
-To Zayn Malik!!!

Uśmiechnęłam się, pod nosem na wspomnienie uciekania, przed bandą napalonych nastolatek... Później, wszystko potoczyło się strasznie szybko. Spacer, kłótnia o Lucasa, chowanie się w krzakach przed Zayn'em, podsłuchiwanie jego rozmowy ze staruszką, siedząca na ławce w parku...


- Coś cię trapi chłopcze?
-Nie chęcę pani zadręczać swoimi problemami.
-Och, dla mnie to żaden problem, będzie mi miło jeśli zdołam ci pomóc.
-No bo... Poznałem dziewczynę, naprawdę ją lubię i wie pani jak to jest... Zachowałem się trochę jak idiota, zezłościł się na mnie, oświadczyła, że nie jest moją własnością i nie mam prawa być o nią zazdrosny, i zwiała. Myślałem, że ją dogonię, ale zniknęła mi z oczu.
-Wiesz, w moich czasach życie było trudniejsze, ale gdy ktoś kogoś kochał nie było żadnego ale,  bo kochasz tę dziewczynę co?
-Ja...Zakochałem się w niej.

To wręcz, niemożliwe żeby dwoje, obcych sobie ludzi, zakochało się w sobie tak szybko... 
Po moich policzkach płynęły łzy, których nie chciałam zatrzymać... To było takie oczyszczenie z tych wszystkich emocji...
Nasz taniec na jachcie, jak śpiewał, tylko i wyłącznie dla mnie... Pierwsza noc spędzona razem z nim... A później starcie z łowcami... Dobrze pamiętam, ten ból gdy jeden z nich wbijał sztylet w moje plecy... Później poznałam chłopaków... Nasza kłótnia nad morzem... To jak chłopak przepraszał mnie na przystanku...

-Puszczaj mnie!
-Nie.
-Czego ty ode mnie chcesz 
-Chcę cię przeprosić.
-Mam to gdzieś.
-Kochanie, proszę...
-Nie nazywaj mnie kochaniem! Nie masz do tego prawa! Już nie!
-Aria błagam, uspokój się. Przepraszam cię za tamto. Ja naprawdę tak nie myślę, powiedziałem to w przypływie złości,a  teraz żałuję. Przepraszam, nie chciałem cię zranić.
-Ale to zrobiłeś. Nic innego nie potrafisz robić! Zakochałam się w tobie Zayn. Zaufałam ci, a ty nie potrafisz zaufać mi!



To jak szybko się pogodziliśmy:


-Budzę się rano i myślę o tobie, na próbach nie mogę się skupić, bo myślę o tobie, wieczorem zasypiam, bo wiem, że mi się przyśnisz i to są piękne sny. Jesteś dla mnie jak słońce i księżyc, jak powietrze - potrzebna do życia. Boję się ciebie stracić.
-Zayn... Czemu mówisz takie piękne rzeczy kiedy jestem na ciebie zła? Czemu mi to utrudniasz? Czemu nie pozwolisz mi po prostu odejść? Tak byłoby łatwiej dla nas obojga.
-Dla mnie nie byłoby łatwiej. Zostałbym z wielką dziurą w sercu, której nic, ani nikt nie mógłby wypełnić. Straciłbym coś najcenniejszego, sens życia, światło w ciemności. Nadal bym cię kochał, ale nie mógłbym ci ofiarować tej miłości. To by mnie dobiło.
-Nie mów takich rzeczy.
-Dlaczego?
-Bo trudno mi się na ciebie złości- odparła.
-To dobrze. Będę więc mówił, aż mi nie przebaczysz.
-A ja zaraz mam autobus, także...
-Pojadę z tobą.
-Nie!
-Tak.
-Jesteś okropny
-A ty i tak mnie lubisz .
-Nie bądź tego taki pewien .
-Słonko przepraszam. Wybacz mi proszę.
-Jak ty to robisz?
-Co robię?
-Sprawiasz, że szaleję. Czuję, że chcę ci przebaczyć, chociaż jestem na ciebie zła.
-Wybaczasz mi?
-Tak.


Potrząsnęłam głową, chcąc pozbyć się tych wspomnień z głowy. Zakręciłam wodę i wyszłam z kabiny. Szybko, okręciłam się jednym ręcznikiem, a drugim okręciłam moje włosy. Popatrzyła w swoje odbicie... Zobaczyłam dziewczynę, która jest zmęczona życiem, choć ma dopiero 20 lat... Dziewczynę, która niedługo umrze...


How to win the love?
How to win?
In the ruin of our life
I don't know



* Oczami Niall'a*
Siedziałem na jednym z krzeseł w kuchni, patrząc na talerz kanapek, które sam zrobiłem. Może nie było to, ani trochę wymyślne danie, ale tylko przy tym, nie ma ryzyka że coś mi nie wyjdzie....
Gdy myślałem nad tym, wszystkim co się wydarzyło, do pokoju weszła Aria... Była ubrana w kolorowe legginsysweter, i miała związane w kłosa włosy ( nie pytajcie mnie, skąd wiem że to kłos).
- Gdzie trzymasz apteczkę??  Trzeba to opatrzyć... - powiedziałem, a ona tylko popatrzyła na mnie:
- W tej szafce, nad lodówką...- powiedziała obojętnym głosem.
-Co teraz zamierzamy zrobić? -zapytałem okręcając jej dłoń bandażem.
-My?
-Tak, my, nie zostawię cię teraz samej -oznajmiłem patrząc jej prosto w oczy.
-Niall... dziękuje -powiedziała i mocno mnie przytuliła -Dziękuje, że jesteś.

*oczami Arii*
Umieram. Umieram. Umieram. Umieram. Umieram. Umieram. O niczym innym nie potrafię myśleć. Nie potrafię być dzielna. Nie chcę taka być. To niczego nie zmieni. Nie jestem w stanie wytrzymać zatroskanego spojrzenia Nialla, nienawidzę tego współczucia. Nie mogę patrzeć na jego smutne oczy, wiedząc, że to tak jakby moja wina.
Umieram. Nie potrafię się z tym pogodzić. Umieram. Zostało mi niewiele czasu. Jestem taka młoda, moje życie dopiero się zaczyna. Umieram. To koniec, wszystko przestało mieć jakiekolwiek znaczenie. Nie mogę stawić temu czoła, walczyć do ostatniego tchu, więc po prostu uciekam i chowam się w cieniu. 
Nie chciałam się przeprowadzać. Skoro i tak mam umrzeć, to lepiej zakończyć swoje życie w domu, ale nie mogłam tam na razie zostać. Niall powiadomił o wszystkim Jamesa i Alex. Na tym jeszcze nie kończy się jego geniusz. Powiadomił Zayna, że jestem poważnie chora. Czy to mądre? Nie. Czy cokolwiek ułatwi? Na pewno nie. Ale ten debil sobie ubzdurał, że jak zobaczę go jeszcze raz, to będzie mi łatwiej... No wiecie, odejść. 
Teraz wszyscy chcieli ciągle mnie pilnować. Nie zgodziłam się na przeniesienie mnie do innego domu, więc oni przenieśli się do mojego. To wszystko było niepotrzebne. Przecież jeszcze nie umieram. Zostało mi jeszcze trochę czasu, a oni traktują mnie jak dziecko. Cały dzień spędzam w łóżku, chodzą wokół mnie na palcach. Czuję się jak porcelanowa lalka. Wiem, że boją się o mnie, ale wszyscy jesteśmy dorośli. Musimy nauczyć się żyć. I to teraz. Już. Zanim będzie za późno.
Potrzebowałam chwili dla siebie. 
Tak więc rano, zanim wszyscy wstali wyszłam z domu. Słońce jeszcze nie wzeszło, a ja byłam za miastem. Biegłam. Nie wiedziałam nawet gdzie jestem, ani ile już biegnę. Czułam, że jeszcze nie mogę się zatrzymać. To było tak, jakby coś mnie prowadziło. 
Przemierzałam jakieś kompletne pustkowie. Żadnej żywej duszy. Tylko ja. Wreszcie sama. Zdawałam sobie sprawę z tego, że jestem już daleko od domu i bardzo długo biegłam. Nie powinnam była tak znikać, na pewno się martwią.
Nagle coś przemknęło przez krzak, który był najbliżej. Zignorowałam to. Było tutaj dużo małych, słodkich futrzaków, które biegały po lesie. To pewnie jeden z nich.
Zakręciło mi się w głowie. Spojrzałam na swoją dłoń. Blizna na nadgarstku zrobiła się większa. Wyraźnie widziałam swoje żyły, które zrobiły się fioletowawe.
To wszystko było dziwne. Niall pokrótce wyjaśnił mi jak to może wyglądać, ale sam nie do końca był pewien. James z kolei przeczytał gdzieś, że u każdego to wygląda inaczej, zależy od siły wewnętrznej i innych bzdur.
Rozejrzałam się dookoła. Byłam tu już kiedyś, bardzo dawno temu. Tam zaraz powinna być polana.
Nie pomyliłam się, dwa metry dalej kończyły się drzewa, a zaczynała piękna polana, na której był stary cmentarz.
Już wiedziałam skąd znam to miejsce.

*wspomnienie*
Mała dziewczynka stała nad dołem, do którego przed chwilą włożono dwie dębowe trumny. Nie płacze, dawno już skończyły się łzy. Smutno patrzy przed siebie. Nie zostało już nic. Rodzice nie żyją. Dom spłonął. Poza tym jest bardzo dobrze zabezpieczony przez policję. Podejrzewają, że ktoś go podpalił. I słusznie. 
Widziała ich. Widziała całą czwórkę. To nie byli ludzie. Posługiwali się magią. Pamiętała wszystko. Ich zimne oczy. Gotowi by zabić. Byli bezlitośni, nie mieli sumienia. Zabijanie było dla nich codziennością, ale ją oszczędzili. Dlaczego? 
Była bezbronna. Gdyby chcieli ją zabić, to nic nie stanęło by im na drodze. Zero przeszkód. Byli tak blisko. Spojrzeli prosto w jej oczy i pozwolili odejść. 
O mało nie przegapiła momentu w którym miała wrzucić do dołu kwiaty. Podeszła bliżej i wypuściła z rąk dwie białe róże, które spadły na trumnę. Długo patrzyła jak mężczyźni zakupują dół. 
Pogoda była dzisiaj wyjątkowo piękna. Cała przyroda budziła się do życia i wszystko wyglądało tak radośnie. Podczas, gdy jej było tak smutno.
*koniec wspomnienia*

Właśnie przed tym cmentarzem się znalazłam. Nie była tu od lat. Nie wiedziałam co mnie pokusiło, aby tu zajrzeć. Pchnęłam bramkę, która ustąpiła z cichym skrzypnięciem i znalazła się na terenie cmentarza. Było to bardzo stare miejsce. Pamiętało lata osiemdziesiąte osiemnastego wieku.
Odruchowo skierowałam się w odpowiednie miejsce. Ostatni raz byłam tutaj pięć lat temu, nie chciałam tu przychodzić, to tylko wywoływało niepotrzebny ból. Wspomnienia ożywały.
Uklękła, przed małym kamiennym pomnikiem. Tylko tyle zostało z moich ukochanych rodziców. Kamień z napisem "pokój ich duszą" i małe zdjęcie, które miałam schowane w szafce.
-Część mamo, cześć tato -powiedziałam cicho. -Dawno mnie tu nie było. Przepraszam, że przychodzę dopiero teraz. Moje życie jest trochę nienormalne. Ostatnio sprawy trochę się pogmatwały. Zakochałam się, ale ten chłopak to łowca czarownic. Zabawne co nie? Mnie to za bardzo nie śmieszy. W dodatku zostałam wyrzucona z kręgu za uratowanie jego życia. To dość długa historia, więc oszczędzę wam szczegółów.
Odgarnęłam dłonią liście, które zasłaniały napis. Nagle zrobiło mi się zimno i trochę się zachwiałam. Podwinęłam rękaw bluzy, aby zobaczyć swój nadgarstek. Żyły pulsowały i zaczynały boleć. Nie powinnam była przychodzić tu sama. Mogę zemdleć i nikt mnie nie znajdzie.
-I jeszcze jedna sprawa -westchnęłam głośno. -Rada za karę, za ocalenie bandy łowców nasłała na mnie Wyklętego i tak jakby umieram. Może w końcu się zobaczymy. Tęsknie.
Wstałam i otrzepałam kolana z piachu. Mój własny spokój mnie zadziwiał. Umieram. Ja naprawdę umieram i w ogóle mnie to nie obchodzi. Dopadła mnie kompletna znieczulica.
-Do zobaczenia -szepnęłam i ruszyłam w stronę wyjścia z cmentarza.
Gdy tylko wyszłam za teren cmentarza, zdałam sobie sprawę, że ktoś mnie obserwuje. Znacie to uczucie? Gdy nikogo nie widzisz, a jesteś pewna, że ktoś na ciebie patrzy? To straszne. Dziwny niepokój zmusił mnie do przyspieszenia kroku. Gdy coś zaszeleściło w krzakach zaczęłam biec. Ten ktoś/to coś też biegło. Ścigało mnie.
Nagle zahaczyłam o coś nogą i upadłam. Kostka strasznie mnie bolała. To już koniec. Zaraz tu będzie. Dopadnie mnie. Nie jestem w stanie się obronić.
W końcu ścigająca mnie osoba wyszła z krzaków. Moje serce stanęło, gdy ujrzałam jego twarz.
-Louis?

                                                                                                                                                                   
No i w końcu się udało. Nie jest to może długi rozdział, ani nawet dobry. Przepraszam. Najpierw pisała go Panna Horan, a ja go kończę. Życzę miłej nocy i kolorowych snów.



czwartek, 13 marca 2014

Hej

Niestety nie przychodzę do was z nowym rozdziałem. Najpierw ja miałam go nie pisać, ale potem Panna Horan nie miała w ogóle czasu i ja miałam pisać, a potem ja zachorowałam. Teraz Panna Horan też zachorowała i tak jakoś wyszło. Przepraszam i obiecuję, że rozdział pojawi się wkrótce.